Praca, lekcje+ogarnięcie domu, czyli jak...
Ile z Was drogie kobiety codziennie zastanawia się kiedy to się w końcu skończy??!!
U mnie wygląda to tak..
Wracam do domu prosto po 8h pracy, w trakcie wiadomo trzeba ogarnąć shopping czyli podstawy do zrobienia obiado-kolacji. Następnie trzeba sobie je jeszcze wnieść do mieszkania. Kolejne to wyjście z czworonogiem. Po czym zziajana tak samo jak mój pies toczę się z powrotem na 4 piętro.. Po czym przystępujemy do gotowania i szybkiej konsumpcji, nie zapomnijmy oczywiście o myciu naczyń, bo niestety zlew ma jedną komorę i się kumuluje
Wkraczamy na kolejny level...
PRACA DOMOWA..... i tutaj konkurujeny ze zmęczeniem zarówno moim jak i juniora....
Gdy przebrniemy czeka nas kąpiel i niestety zegar goni nas do łóżka... I ten okropny budzik rano i codziennie czuję jakbym miała jakieś cholerne DE JAVU
Dodam tylko, że małżonek na codzień nie przebywa w domu. Tatuś zagląda do domu co 2 tygodnie na kilka dni wobec czego mama, tj. jak mówi moja koleżanka głowa, szyja i kręgosłup rodziny lub jak kto woli również minister finansów. Musi sobie dawać radę podczas gdy naszym drugim połówkom ciężko jest zrobić 50% tego co my przez cały dzień. Sprostuję: bynajmniej mojej połówce. Ale nie będę taka kto jak nie mąż naprawił by kran czy jakikolwiek inny sprzęt? Tutaj są niezastąpieni - przynajmniej mój
Finalizując nie jest łatwo dziewczyny, ale też nikt nam nie obiecał, że tak będzie więc życzę Wam w tym przedświątecznym szaleństwie dużo siły, wytrwałości i jeszcze więcej cierpliwości! Przyda się :xx
P.S. Zapewne w weekend nie będę osiagalna :) mąż przybywa - trzeba nadrobić czas!
Dobranoc!
Dodaj komentarz